Witam
Po raz kolejny w moje ręce wpadł stempel IOD z różami. One są takie piękne, że nie sposób się od nich oderwać. Powstała bardzo delikatna skrzynka z użyciem białej farby Casa Blanca oraz szarej Gris. Lekkie przetarcia dopełniły całość.
Skrzynkę zabezpieczyłam dwukrotną warstwą bezbarwnego wosku.
Pozdrawiam, Marta
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wosk bezbarwny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wosk bezbarwny. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 27 marca 2018
wtorek, 10 stycznia 2017
Elegancko
Witam
Dziś chciałam Wam pokazać małą elegancką szkatułkę. Pomalowałam ją dwoma kolorami : Nearly black oraz Corfu White. Zrobiłam lekkie przecierki. Główną dekoracją jest odcisk który dostał takie same kolory. Całość zawoskowałam bezbarwnym woskiem.
Dziś chciałam Wam pokazać małą elegancką szkatułkę. Pomalowałam ją dwoma kolorami : Nearly black oraz Corfu White. Zrobiłam lekkie przecierki. Główną dekoracją jest odcisk który dostał takie same kolory. Całość zawoskowałam bezbarwnym woskiem.
Pozdrawiam, Marta
środa, 7 września 2016
Pastelowy kuferek
Witam
Chciałam Wam dzisiaj pokazać mały, pastelowy kuferek, na którym umieściłam dekor, który imituje zamknięcie. Postawiłam na kolor bieli i pudrowego różu. Wykonałam lekkie przetarcia, miejscami do surowego drewna, by przebił lekki beż drewna. Całość pokryłam bezbarwnym woskiem.
Chciałam Wam dzisiaj pokazać mały, pastelowy kuferek, na którym umieściłam dekor, który imituje zamknięcie. Postawiłam na kolor bieli i pudrowego różu. Wykonałam lekkie przetarcia, miejscami do surowego drewna, by przebił lekki beż drewna. Całość pokryłam bezbarwnym woskiem.
Pozdrawiam, Marta
wtorek, 30 sierpnia 2016
Pastelowy komplet
Witam
Wpadły w moje ręce dzisiaj takie cudowne przedmioty, w sumie codziennego użytku. Musiałam, po prostu musiałam je pomalować :) Pojemniczek na sól i pieprz ( lub po prostu na ozdobę ) dostały piękny biały odcienień Corfu White - to złamana biel, bardzo ciepła, oraz Antique Rose i Antique Turquois. Łyżeczki pomalowałam tylko do połowy w kolorze różu i niebieskim. Miseczka to także ten odcień bieli oraz Antyczny turkus.
Wszystko zawoskowałam dwa razy ( surowe drewno które jest widoczne zostawiłam bez wosku ).
Domek też został w środku i na rantach przemalowany ( były czerwone )
Łyżeczki, miseczka oraz pojemniczki na sól i pieprz możecie kupić w Wood & Crafts.
Wpadły w moje ręce dzisiaj takie cudowne przedmioty, w sumie codziennego użytku. Musiałam, po prostu musiałam je pomalować :) Pojemniczek na sól i pieprz ( lub po prostu na ozdobę ) dostały piękny biały odcienień Corfu White - to złamana biel, bardzo ciepła, oraz Antique Rose i Antique Turquois. Łyżeczki pomalowałam tylko do połowy w kolorze różu i niebieskim. Miseczka to także ten odcień bieli oraz Antyczny turkus.
Wszystko zawoskowałam dwa razy ( surowe drewno które jest widoczne zostawiłam bez wosku ).
Domek też został w środku i na rantach przemalowany ( były czerwone )
Łyżeczki, miseczka oraz pojemniczki na sól i pieprz możecie kupić w Wood & Crafts.
Pozdrawiam, Marta
piątek, 26 sierpnia 2016
Kraftowe miejsce
Witam
Dzisiaj chciałam Wam pokazać taki mój mały projekt, który powstaje po kawałeczku, w ramach
" wolnego " czasu. Moje tymczasowe miejsce kraftowe wygląda tak : w komódkach z IKEII odwróciłam szufladki i pomalowałam je farbami kredowymi, wykonując małe przecierki. Dodałam retro uchwyty, w których podpisałam na taśmie wytłaczającej co w nich przetrzymuję :) W planach jest jeszcze jedna komoda. W tym roku jest nadzieja, że przeniosę cały mój majdan z pokoju syna do mojego minimalnego pomieszczenia, które będzie tylko i wyłącznie na moje twory, dlatego już powoli kompletuję sobie wyposażenie :)
PS. Ta boazaria aż się prosi o przemalowanie na biało - nie zlikwiduje jej, bo pokój przez nią jest bardzo ciepły... i ja to kiedyś zrobię ! Pewnie szybciej niż mi się wydaje, tylko muszę do tego męża przekonać ;)
Dzisiaj chciałam Wam pokazać taki mój mały projekt, który powstaje po kawałeczku, w ramach
" wolnego " czasu. Moje tymczasowe miejsce kraftowe wygląda tak : w komódkach z IKEII odwróciłam szufladki i pomalowałam je farbami kredowymi, wykonując małe przecierki. Dodałam retro uchwyty, w których podpisałam na taśmie wytłaczającej co w nich przetrzymuję :) W planach jest jeszcze jedna komoda. W tym roku jest nadzieja, że przeniosę cały mój majdan z pokoju syna do mojego minimalnego pomieszczenia, które będzie tylko i wyłącznie na moje twory, dlatego już powoli kompletuję sobie wyposażenie :)
PS. Ta boazaria aż się prosi o przemalowanie na biało - nie zlikwiduje jej, bo pokój przez nią jest bardzo ciepły... i ja to kiedyś zrobię ! Pewnie szybciej niż mi się wydaje, tylko muszę do tego męża przekonać ;)
Pozdrawiam, Marta
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
Taborety z plastra drewna
Witam
Ten rok jest dla mnie bardzo twórczy. Zrobiłam już sporo rzeczy a jeszcze trochę przede mną ;) Od dawna chciałam mieć takie fajne taborety, które zgrają się z moim zeszłorocznym pniakiem stoliczkiem. Podczas przywozu drzewa na zimę, wpadł mi w ręce wspaniały bukowy pniak. Wielkością idealny na krzesełka. W ruch poszła piła, która przecięła mi go na pół. Przez miesiąc krążki schły na świeżym, lecz zacienionym miejscu, by zbytnio nie popękały od słońca. Potem w ruch poszło dłuto i okorowałam je.
Następnym etapem było szlifowanie. Nie zrobiłam tego idealnie, widać na zawoskowanych pniakach wcinki, ale szczerze mówiąc nie przeszkadza mi to.
Kolejny etap był już bardziej skomplikowany i potrzebowałam pomocy. Kombinowałam z nogami.
U mnie w mieście nie dostałam gotowych, zamawiając musiałabym czekać ( a oczywiście ja tego chciałam uniknąć ). Myślałam co mogłoby je zastąpić - style do łopaty ! Bingo ! Suche, w miarę proste, odpowiednia grubość ...i koszt śmiesznie niski :)
Razem z mężem, wykonaliśmy otwory w plastrach i przy pomocy kleju do drewna ( nie pamiętam firmy, ale używany przez stolarza do klejenia ) zamocowaliśmy nogi.
Jak widać wcześniej popełniłam mały błąd i zawoskowałam plaster, jednak udało się go dobrze odpylić i jeszcze raz naniosłam ciemny wosk.
Krzesełko białe dostało nóżki do połowy wymalowane białą kredową farbą Casa Blanca.
Siedzisko natomiast dostało cienką warstwę farby oraz lekko je przetarłam, by wydobyć kolor drewna. Całe krzesełko zostało pokryte bezbarwnym woskiem.
Taborety są dosyć wysokie , mają 40cm. Więc śmiało mogą służyć też jako stoliki kawowe.
Ten rok jest dla mnie bardzo twórczy. Zrobiłam już sporo rzeczy a jeszcze trochę przede mną ;) Od dawna chciałam mieć takie fajne taborety, które zgrają się z moim zeszłorocznym pniakiem stoliczkiem. Podczas przywozu drzewa na zimę, wpadł mi w ręce wspaniały bukowy pniak. Wielkością idealny na krzesełka. W ruch poszła piła, która przecięła mi go na pół. Przez miesiąc krążki schły na świeżym, lecz zacienionym miejscu, by zbytnio nie popękały od słońca. Potem w ruch poszło dłuto i okorowałam je.
Następnym etapem było szlifowanie. Nie zrobiłam tego idealnie, widać na zawoskowanych pniakach wcinki, ale szczerze mówiąc nie przeszkadza mi to.
Kolejny etap był już bardziej skomplikowany i potrzebowałam pomocy. Kombinowałam z nogami.
U mnie w mieście nie dostałam gotowych, zamawiając musiałabym czekać ( a oczywiście ja tego chciałam uniknąć ). Myślałam co mogłoby je zastąpić - style do łopaty ! Bingo ! Suche, w miarę proste, odpowiednia grubość ...i koszt śmiesznie niski :)
Razem z mężem, wykonaliśmy otwory w plastrach i przy pomocy kleju do drewna ( nie pamiętam firmy, ale używany przez stolarza do klejenia ) zamocowaliśmy nogi.
Jak widać wcześniej popełniłam mały błąd i zawoskowałam plaster, jednak udało się go dobrze odpylić i jeszcze raz naniosłam ciemny wosk.
Krzesełko białe dostało nóżki do połowy wymalowane białą kredową farbą Casa Blanca.
Siedzisko natomiast dostało cienką warstwę farby oraz lekko je przetarłam, by wydobyć kolor drewna. Całe krzesełko zostało pokryte bezbarwnym woskiem.
Taborety są dosyć wysokie , mają 40cm. Więc śmiało mogą służyć też jako stoliki kawowe.
Pozdrawiam, Marta
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Metamorfoza stołu
Witam
Zostałam posiadaczką pięknego starego stołu, takiego o którym zawsze marzyłam , na dodatek rozkładanego ( po rozłożeniu ma 180/110 cm ). Stan techniczny dobry, nie kwiekotał się, jednak wizualnie sami widzicie - jak się okazało, trzy warstwy farby i najłatwiej było tylko ściągnąć tą białą, bo pozostałe dwa brązy to była syzyfowa praca
Blat wyczyszczony do zera, początkowo miał być zostawiony jasny, jednak biała szpachla zadecydowała, że będzie inny kolor - bałam się ją wydłubywać, bo nie wiedziałam co się stanie.
O ile z blatem nie było bardzo dużo roboty - tylko 8h szlifowania, tak cała reszta dała mi we znaki. Nie było mowy o szlifowaniu stołu papierem do surowego drewna, farba jak dla mnie to najgorsza olejna. Użyłam środków chemicznych do ściągania farby. Robiłam to na zewnątrz wg zaleceń na opakowaniach. W sumie czyściłam go 20h - nie, nie żartuję ...była to mozolna praca bo jak już wspomniałam lakier był okropny.
Jedynie szersze deski mogłam przeszlifować szlifierką, ale to też po uprzednim ściągnięciu farby, bo papier ścierny momentalnie zapychał się farbą.
Po dokładnym oczyszczeniu, odtłuszczeniu, przystąpiłam do najprzyjemniejszej części - malowania. Nogi pomalowałam białą Casa Blancą i pokryłam woskiem bezbarwnym.
Blat zawoskowałam barwiącym woskiem, który najbardziej mi się kolorystycznie spodobał - przydymiony dąb.
Stół nie jest idealnie gładki, nie chciałam go zrobić na " sklepową nowość " jak ja to nazywam. Ma być na nim widać, że jest bardzo stary - bo raczej jest, nie ma w nim ani jednego gwozdzia lub śrubki.
A już niedługo zapraszam Was na kolejną metamorfozę .
Zostałam posiadaczką pięknego starego stołu, takiego o którym zawsze marzyłam , na dodatek rozkładanego ( po rozłożeniu ma 180/110 cm ). Stan techniczny dobry, nie kwiekotał się, jednak wizualnie sami widzicie - jak się okazało, trzy warstwy farby i najłatwiej było tylko ściągnąć tą białą, bo pozostałe dwa brązy to była syzyfowa praca
Blat wyczyszczony do zera, początkowo miał być zostawiony jasny, jednak biała szpachla zadecydowała, że będzie inny kolor - bałam się ją wydłubywać, bo nie wiedziałam co się stanie.
O ile z blatem nie było bardzo dużo roboty - tylko 8h szlifowania, tak cała reszta dała mi we znaki. Nie było mowy o szlifowaniu stołu papierem do surowego drewna, farba jak dla mnie to najgorsza olejna. Użyłam środków chemicznych do ściągania farby. Robiłam to na zewnątrz wg zaleceń na opakowaniach. W sumie czyściłam go 20h - nie, nie żartuję ...była to mozolna praca bo jak już wspomniałam lakier był okropny.
Jedynie szersze deski mogłam przeszlifować szlifierką, ale to też po uprzednim ściągnięciu farby, bo papier ścierny momentalnie zapychał się farbą.
Po dokładnym oczyszczeniu, odtłuszczeniu, przystąpiłam do najprzyjemniejszej części - malowania. Nogi pomalowałam białą Casa Blancą i pokryłam woskiem bezbarwnym.
Blat zawoskowałam barwiącym woskiem, który najbardziej mi się kolorystycznie spodobał - przydymiony dąb.
Stół nie jest idealnie gładki, nie chciałam go zrobić na " sklepową nowość " jak ja to nazywam. Ma być na nim widać, że jest bardzo stary - bo raczej jest, nie ma w nim ani jednego gwozdzia lub śrubki.
A już niedługo zapraszam Was na kolejną metamorfozę .
Pozdrawiam, Marta
piątek, 22 kwietnia 2016
Versante Eggshell - testów ciąg dalszy
Witam
Z tej strony Marta, dziś mam dla Was kilka rzeczy, które chciałam pokazać oraz podzielić się moim zdaniem na temat farby Versante Eggshell - czyli super farby do malowania na zewnątrz oraz w środowisku bardziej wilgotnym. W ostatnim poście dowiedzieliście się o niej sporo informacji, a ja dziś powiem to co zauważyłam podczas pracy z tą farbą.
Pierwsza rzecz to blat stołu, który wcześniej był już pomalowany farbą kredową i zawoskowany. Umyłam dokładnie i osuszyłam powierzchnię, którą malowałam. Na początku bardzo cienką warstwą za pomocą pędzla - i tu uwaga : musi być ona naprawdę cienka. Zauważyłam, że w jednym miejscu dałam jej za dużo i powstał mi pęcherz, z którym całe szczęście poradziłam sobie, i nie ma śladu po nim, dlatego trzeba pamiętać o tym. Pozwoliłam bardzo dobrze farbie wyschnąć ( u mnie były to ok 3h ). Kolejne dwie warstwy naniosłam już wałkiem, oczywiście w odstępach ok 2h. Bardzo podoba mi się efekt jaki powstał na blacie, lekko błyszczący ale zarazem nie tandetny.
Krople wody nie wsiąkają w powierzchnię.
Kolejnym przedmiotem było krzesełko, które było pokryte lakierem.Nogi pomalowałam Kredową farbą Sunflower i pokryłam woskiem, natomiast blat pomalowałam Versante Eggshell - do pełnego krycia wystarczyły dwie cieniutkie warstwy wałkiem, i jedna pędzlem.
Oczywiście musiałam także pomalować skrzyneczki, które uwielbiam i które możecie nabyć w sklepie
Moje zdanie o tej farbie? Jeszcze nie raz po nią sięgnę, mimo, że wymaga trochę więcej cierpliwości i czasu, daje ogromne możliwości i w pewnym stopniu bardzo ułatwia pracę - nie musimy już nic woskować.
Z tej strony Marta, dziś mam dla Was kilka rzeczy, które chciałam pokazać oraz podzielić się moim zdaniem na temat farby Versante Eggshell - czyli super farby do malowania na zewnątrz oraz w środowisku bardziej wilgotnym. W ostatnim poście dowiedzieliście się o niej sporo informacji, a ja dziś powiem to co zauważyłam podczas pracy z tą farbą.
Pierwsza rzecz to blat stołu, który wcześniej był już pomalowany farbą kredową i zawoskowany. Umyłam dokładnie i osuszyłam powierzchnię, którą malowałam. Na początku bardzo cienką warstwą za pomocą pędzla - i tu uwaga : musi być ona naprawdę cienka. Zauważyłam, że w jednym miejscu dałam jej za dużo i powstał mi pęcherz, z którym całe szczęście poradziłam sobie, i nie ma śladu po nim, dlatego trzeba pamiętać o tym. Pozwoliłam bardzo dobrze farbie wyschnąć ( u mnie były to ok 3h ). Kolejne dwie warstwy naniosłam już wałkiem, oczywiście w odstępach ok 2h. Bardzo podoba mi się efekt jaki powstał na blacie, lekko błyszczący ale zarazem nie tandetny.
Krople wody nie wsiąkają w powierzchnię.
Kolejnym przedmiotem było krzesełko, które było pokryte lakierem.Nogi pomalowałam Kredową farbą Sunflower i pokryłam woskiem, natomiast blat pomalowałam Versante Eggshell - do pełnego krycia wystarczyły dwie cieniutkie warstwy wałkiem, i jedna pędzlem.
Przed
Po
Oczywiście musiałam także pomalować skrzyneczki, które uwielbiam i które możecie nabyć w sklepie
Moje zdanie o tej farbie? Jeszcze nie raz po nią sięgnę, mimo, że wymaga trochę więcej cierpliwości i czasu, daje ogromne możliwości i w pewnym stopniu bardzo ułatwia pracę - nie musimy już nic woskować.
Subskrybuj:
Posty (Atom)